Jak z koronawirusem radzi sobie branża jeździecka w Niemczech?
Niemcy są światową potęgą w dziedzinie sportu i hodowli koni. Tym niemniej i ten kraj dotknęła epidemia koronawirusa, która z całą siłą uderzyła we wszystkie sektory gospodarki, także ten związany z jeździectwem.
Sytuacja, jeśli chodzi o obostrzenia i ograniczenia, różni się od tej znanej z Polski. Przede wszystkim dlatego, że Niemcy są krajem związkowym i każdy land, mimo stosowania się do ogólnych zaleceń, wprowadza własne reguły. W akcję informacyjną i profilaktyczną aktywnie włączyła się Narodowa Federacja Jeździecka (FN), publikując na swojej stronie stale aktualizowane informacje oraz gotowe formularze.
Główne zasady
Podstawowym zaleceniem jest utrzymywanie dystansu, co w praktyce oznacza konieczność ograniczenia liczby osób przebywających w stajni (jeden odwiedzający na jednego konia). Stajnie tworzą więc harmonogramy wizyt, używając także narzędzi internetowych, tak, by w każdej chwili można było sprawdzić, czy wolno nam pojechać do swojego konia. Federacja Jeździecka zaleca noszenie ze sobą formularza, potwierdzającego odpowiedzialność za konia. Dokument powinien być podpisany przez właściciela/ kierownika klubu. Pobyt w stajni powinien być ograniczony do minimum, a odwiedzający musi rygorystycznie przestrzegać zasad higieny: utrzymywać dystans do 2,5 metra, regularnie myć ręce lub nosić rękawiczki, ewentualnie maseczkę. Na hali 20x40m może jednocześnie jeździć 4, a na hali 20×60 6 osób. W trakcie karmienia w stajni mogą przebywać tylko pracownicy.
Oczywiście lekcje jazdy konnej są niedozwolone, dotyczy to także treningów indywidualnych, gdyż kluby jeździeckie podlegają tym samym ograniczeniom, co wszystkie kluby sportowe, siłownie, kluby fitness i tym podobne. Tym niemniej stosowane obostrzenia muszą uwzględniać dobrostan konia, a więc wszelkie zabiegi pielęgnacyjne i weterynaryjne oraz odpowiednią dawkę ruchu są możliwe, z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. Niemiecka Federacja Jeździecka opracowała specjalne zasady, regulujące sposób, w jaki można zapewnić niezbędny ruch szkolnym koniom. Określona jest w nich liczba osób na hali, zasady higieny (dezynfekcja przed i po jeździe) oraz fakt, iż jeździć szkolne konie mogą tylko jeźdźcy samodzielni, nie potrzebujący pomocy w przygotowaniu konia. Jazda w teren jest dozwolona maksymalnie w parach.
Zalecane jest prowadzenie rejestru wizyt w stajni, by w przypadku wykrycia zakażenia koronawirusem łatwo dotrzeć do potencjalnych zakażonych.
Transport koni nie jest zabroniony, ale zalecane jest ograniczenie go do minimum. Wszystkie zawody są odwołane, podobnie próby dzielności i testy ogierów. Odwołano także seminaria i kursy licencyjne.
Co słychać u mistrzów?
Nie tylko zwykłe stajnie i kluby cierpią z powodu pandemii. Kryzys w branży dotyka także największych. Zawodowcom brakuje zawodów, nagród i handlu końmi, które są ich głównym źródłem dochodu. Isabell Werth zachowuje spokój, chociaż właśnie pakowałaby się na turniej do Las Vegas. Dla niej akurat sprzedaż koni nie jest głównym źródłem zarobkowania, ale dla większości skoczków już tak. Stajnie skokowe to spore firmy, jedną z największych jest ta należąca do Ludgera Beerbauma. Opiera się na sporcie, handlu, kursach, hodowli i sprzedaży pasz, przy czym obecnie pierwsze 3 działy nie generują żadnych zysków- mówi Beerbaum. Jego stajnia zatrudnia 44 osoby, które muszą otrzymać pensje, konie trzeba też karmić, płacić za lekarza i kowala. “Wytrzymamy 3-4 miesiące bez bankructwa”- dodaje zawodnik. Z drugiej strony cieszy się, tak samo jak Isabell Werth, możliwościa spędzania czasu z rodziną. Utytułowana olimpijka poświęca teraz dużo uwagi młodym koniom i także to znajduje jako pozytyw izolacji. Hans Melzer, trener narodowy, zauważa dodatkowo uprzywilejowanie jeźdźców wśród innych sportowców: oni mogą nadal uprawiać swoją dyscyplinę, w domu, ale właściwie bez ograniczeń.
***
Autorką artykułu jest – Patrycja Gepner- zawodniczka ujeżdżenia. wielokrotna reprezentantka Polski, mistrzyni Polski, paraolimpijka. Z wykształcenia pedagog – terapeuta. Mieszka i pracuje z końmi w północnych Niemczech, gdzie uczy się od najlepszych.
Na zdjęciach Hof Hohe Luft, fot. Tomasz Zając